Sprawy wizowe
załatwione, jesteśmy już w Tajlandii, ale powspominam jeszcze trochę nasz pobyt
w Laosie.
Chociaż ewidentnie prześladuje nas jakiś pech w Laosie, nie mogę powiedzieć, że nic mi się
tam nie podobało. Luang Prabang, jak dla mnie, jedno z ładniejszych miejsc w
Laosie. Odwiedziliśmy to miasteczko w 2010r. Nasza wyprawa wyglądała
następująco:
Po przekroczeniu
granicy tajlandzko – laotańskiej w Chiang Khong, przepłynęliśmy Mekong i znaleźliśmy się po stronie laotańskiej w Huay
Xai. Tam spędziliśmy jedną noc i
rano wybraliśmy się na dwudniową wyprawę Mekongiem do Luang Prabang, z
noclegiem w Pakbeng. (Wiza kupiona na granicy – 30 USD od osoby, wyprawa po
Mekongu, ceny zależą od tego gdzie kupujesz i w jakiej walucie, najtaniej jest u
przewoźnika w walucie laotańskiej – 400 tyś kipów)
W drodze
poznaliśmy przesympatycznych ludzi, z którymi świętowaliśmy potem urodziny
Rajskiego.Właściwie to świętowanie urodzin zaczęło się już od początku podróży
Mekongiem, nasza wesoła grupa urosła do 10 osób, wśród których jest Anglik,
jego żona Australijka, kilku Niemców, Amerykanie no i Polacy. Zabawa w gronie
tych ludzi była jak przeciwwagą dla atmosfery Laosu.
Laos jest jak Mekong szeroki, długi i
spokojny, płynie sobie leniwie, trochę nawet nudnawo. Dookoła piękne, górskie
widoki, małe wioseczki i absolutny spokój.
Nasza grupa wprost przeciwnie była wesoła,
głośna, szalona i nieobliczalna. Zabawa z laotańską whiski, słynnym Beer Lao i
szalonymi tańcami przeszła do historii naszych podróży. To było naprawdę
super! Wszystko działo się w mało ciekawym miejscu, gdzie spędziliśmy tylko
nocleg tranzytowy - Pakbeng. Potem, już w spokojniejszej wersji powtórzyliśmy
imprezę w Luang Prabang, byliśmy również razem na kilku fajnych wycieczkach.
Luang Prabang to
najładniejsze i najbardziej znane miasteczko w Laosie, jestem zadziwiona, że
takie małe i spokojne, śliczne stare
świątynie razem z kolonialną architekturą tworzą niesamowitą atmosferę. Dzięki
wyjątkowym zabytkom, w 1995 roku miasto zostało wpisane na Listę Światowego
Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Naprawdę jest urodziwe, z małymi uliczkami,
tysiącem knajpek, pięknych, starych Watów i mnóstwem pamiątek, które oferuje.
Ciekawą i niezwykłą rzeczą tutaj jest fakt, że jedna z głównych ulic tego
miasteczka, wieczorem zamienia się w uliczny targ, gdzie pojawiają się stragany
z rękodziełem tutejszych artystów. Można tam wybrać naprawdę cacuszka np.
makietki, ubrania, buty, szale, obrusy, torby, torebki, biżuterie, fajki lub
jakieś inne zbieracze kurzu, wszystko bardzo kolorowe i kusząco piękne. Za
targiem z pamiątkami ustawia się „Food Market”, czyli to co lubimy najbardziej,
uliczne żarcie, z przedziwnymi i niezwykłymi potrawami. Wszystko za jedyne
10 000 czasami 15 000 kipów laotańskich czyli ok. 4 – 5 zł. Ilość
pieniędzy jaką dostaje się przy wymianie jest zadziwiająca, na jakiś czas zostaliśmy milionerami, w
kantorze dali nam ponad 800 tyś kipów, mogliby zrobić jakąś wymianę pieniędzy,
bo się w portfelach nie mieszczą.
Wybraliśmy się
również całą grupą na obowiązkową tutaj wycieczkę do wodospadu Klang Si,
miejsce warte polecenia, szczególnie teraz w porze deszczowej. Pora deszczowa
ma swoje minusy i plusy, plusem jest to, że nie jest gorąco, pogoda idealna,
pod warunkiem, że nie pada, co jak sama nazwa wskazuje zdarza się często,
czasami parę godzin, czasami parę minut a czasami tylko w nocy. Minusem jest
też to, że nie warto w tym czasie wybierać się na północ Laosu, bo mgły
zasłaniają całe widoki, które są główną atrakcją tego miejsca, dlatego planujemy
podróż na południe.
Zwiedzaliśmy
również jedną z najładniejszych i najstarszych świątyń Wat Xieng Thong.
Laos to kraj
składający się głównie z wiosek, większość ludzi mieszka w małych biednych
wioskach. Ludzie tu są bardzo mili i nie narzucają się turystom, nic na siłę,
targowanie jest umiarkowane i bardzo spokojne, poza tym podają ceny, które są
rozsądnie niskie. Wynajęcie pokoju jest tańsze niż w Tajlandii, jedzenie w
cenie porównywalnej.
To kraj
komunistyczny, na pieniądzach mają jakiegoś swojego I sekretarza, a w urzędach
flagi z sierpem i młotem. Ruch na ulicach jest prawostronny, inaczej niż w
Tajlandii i Indiach, to pozostałość po kolonii francuskiej. W porównaniu z tym,
co czytaliśmy Laos bardzo szybko się rozwija i przystosowuje na przyjęcie
turystów. Jeszcze parę lat temu, trudno się było poruszać po tym kraju, brak
dróg, autobusów, poza tym w niektórych miejscach elektryczność była wyłączana
około 22, lub włączana tylko na parę godzin. Teraz jest dużo lepiej,
przynajmniej w miejscach gdzie byliśmy. Wszędzie znajduje się mnóstwo agencji turystycznych, które załatwią dla ciebie wszystko co chcesz :-)
Gdyby nie to, że
Laos nas nie lubi pewno byśmy jeszcze tam wrócili;-)
lubie ze zasze jest duzo zdjec :-)
OdpowiedzUsuńPS
zamawiam sobie u rajskiego post z pierwszego dnia w pracy!
Muszę nad Rajskim trochę popracować i cos wyskrobie haha, pozdrowienia z Tajlandii
UsuńMuszę Cię tu poprawić w sprawie pogody w Laosie. Mieszkam tu od 15 miesięcy i pora deszczowa jest to sezon podczas, którego jest bardzo gorąco. W porze suchej czyli od ok połowy października do końca kwietnia jest o wiele chłodniej i przyjemniej, z wyjątkiem kwietnia, który jest najgorętszym miesiącem w roku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Laosu :)
My chyba już przywykliśmy do upałów, więc nasze odczucia mogą być inne;-)
OdpowiedzUsuńWłaściwie Laos ma podobną pogode jak Tajlandia, teraz czyli w listopadzie jest pora sucha i nie jest upalnie, natomiast największe upały mamy w kwietniu.
Pozdrawiamy sąsiada;-) I zapraszamy kiedys do nas!