Hotel Taj Mahal |
“Projekt 26/11” to roboczy tytuł filmu, który opowiada o
serii ataków z 26 listopada 2008r. w centrum Mumbaju. Zamachy rozpoczęły się około godz. 22.30 lokalnego czasu i trwały
trzy dni. Ataki terrorystyczne przeprowadzono w wielu punktach miasta,
w tym w luksusowych hotelach Taj Mahal i Oberoi, na stacji
kolejowej oraz lotnisku, w centrum kultury żydowskiej, w szpitalu oraz
w okolicy kwatery głównej policji w południowym Bombaju.
My zagraliśmy jako goście hotelowi w części dotyczącej ataku na hotel Taj Mahal. Zdjęcia nie mogły być kręcone w prawdziwym hotelu, ponieważ zakończyły się całkowitą demolką, doszczętnie zniszczono pomieszczenia w których kręcono film. Wszystkie piękne fotele i sofy były podziurawione kulami i pomazane czerwoną farbą, lustra na ścianach rozbite, stoły i lampy zniszczone. Wybuchy, które stworzono na potrzeby filmu, spowodowały dodatkowo rozburzenie ścian oraz ogień i pył w całym holu hotelowym.
Tej destrukcji dokonano w zamkniętym, nieużywanym hotelu Tulip Star, w którym to kiedyś też wybuchła bomba i nigdy potem go już nie uruchomiono. Obecnie wykorzystywany jest na potrzeby filmowe. To był już nasz trzeci “shooting” w tym miejscu. Wcześniej graliśmy tu m.in. w Heroine” z Kariną Kapoor.
Tym razem wnętrza przygotowano z dużym rozmachem. Na
początku wszystko wyglądało pięknie, jak w prawdziwym 5 -gwiazdkowym hotelu.
Ale już w trzecim dniu nagrania zaczęła się demolka pokazująca przebieg ataku.
W tym całym zniszczeniu byliśmy również my czyli goście hotelowi. Przez 3 dni
odgrywania martwych byliśmy coraz bardziej oblewani czerwoną farbą i posypywani
pyłem od wybuchów bombowych. Czerwone włosy mam do tej pory. Widok był straszny i przygnębiający. To w sumie okropne jak uświadamiamy sobie, że graliśmy
role prawdziwych ludzi, którzy tam zginęli.
Na początku wyglądało pięknie... |
Tosia i Marco jako małżeństwo odwiedzające Bombaj |
Sam scenariusz ataku był stosunkowo prosty. Napastnicy dotarli
do miasta drogą morską, najpierw opanowali indyjski kuter i wymordowali załogę,
później podzielili się na grupy i przystąpili do masakrowania przypadkowych
ludzi (używali do tego broni maszynowej i granatów). Działali w sposób skoordynowany, faza uderzeniowa wyglądała na
precyzyjnie zaplanowaną i zsynchronizowaną, a indyjscy policjanci i
antyterroryści w jej początkowej fazie miotali się pomiędzy szpitalem, dworcem
kolejowym a ekskluzywnymi hotelami.
Do ataków przyznała się organizacja Mudżahedini Dekanu
(Dekan to część Indii), o której wcześniej nikt nie słyszał, jak potem stwierdzono
organizacja fikcyjna, winę przypisano pakistańskim zamachowcom.
Na temat ataków sprzed 4 lat zrobiło się znowu głośno, ponieważ niedawno Sąd Najwyższej Instancji wydał oświadczenie, że podtrzymuje decyzje o karze śmierci dla jedynego zamachowca, który przeżył Pakistańczyka Mohamada Kasaba. Na karę śmierci skazano go już w maju 2010r. 21-letni Kasab został sfotografowany z karabinem w ręku podczas ataku na główną stację kolejową w Bombaju. Początkowo przyznał się do winy, jednak później odwołał zeznania, twierdząc, że był do nich zmuszony. W czasie rozprawy sądowej prokurator nazwał go "maszynką do zabijania, pozbawioną wszelkich ludzkich uczuć". Ocenił, że inny wyrok niż kara śmierci oznaczałaby, iż Indie "są łatwym celem" dla ekstermistów. Już wówczas mówiono, że oskarżony będzie się odwoływał i sprawa potrwa jeszcze dość długo. Wszystko jednak wskazuje na to, że właśnie definitywne się zakończyła i kara zostanie wymierzona, co w Indiach oznacza powieszenie.
Na temat ataków sprzed 4 lat zrobiło się znowu głośno, ponieważ niedawno Sąd Najwyższej Instancji wydał oświadczenie, że podtrzymuje decyzje o karze śmierci dla jedynego zamachowca, który przeżył Pakistańczyka Mohamada Kasaba. Na karę śmierci skazano go już w maju 2010r. 21-letni Kasab został sfotografowany z karabinem w ręku podczas ataku na główną stację kolejową w Bombaju. Początkowo przyznał się do winy, jednak później odwołał zeznania, twierdząc, że był do nich zmuszony. W czasie rozprawy sądowej prokurator nazwał go "maszynką do zabijania, pozbawioną wszelkich ludzkich uczuć". Ocenił, że inny wyrok niż kara śmierci oznaczałaby, iż Indie "są łatwym celem" dla ekstermistów. Już wówczas mówiono, że oskarżony będzie się odwoływał i sprawa potrwa jeszcze dość długo. Wszystko jednak wskazuje na to, że właśnie definitywne się zakończyła i kara zostanie wymierzona, co w Indiach oznacza powieszenie.
Marco, filmowy mąż Tosi |
Tosia właśnie zostaje trafiona |
Ciekawą przygodę filmową związaną z tym projektem
przeżyła Tosia z Polski. Ponieważ często odwiedzają nas Polacy przyjeżdżający
do Mumbaju i jak tylko są chętni i jest taka możliwość informujemy ich o
zapotrzebowaniach w Bollywoodzie. Tak było i tym razem. Gosia i Tosia pojawiły
się na castingu i Tosia została szczęśliwa wybranką. Zagrała jedną z głównych
ról, co niestety oznaczało, że ją “zastrzelono” i to trzy razy. Relacje Gosi z planu zdjęciowego możecie poczytać TUTAJ . Tosia i Marco
(z Serbii) zagrali prawdziwe postacie, młode małżeństwo w podróży poślubnej,
które zginęło w ataku na Taj Mahal. Jeżeli ktoś z was będzie miał możliwość
zobaczyć ten film warto wiedzieć, że jedną z ważnych ról zagrała Polka ;-)
Uśmiech nie znikał z twarzy Tosi nawet po "zabiciu" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz