Dzisiaj kolejny post z serii „Wywiady z
podróżnikami po Indiach”.
Kasia i Marysia to dwie studentki, które
wybrały się do Indii bo...znalazły tanie bilety. Najpierw była spontaniczna
decyzja, potem planowanie, przygotowywanie, odliczanie dni, godzin i ... wielka
przygoda! Jak same piszą Indie - nie rozczarowały ani też nie odstraszyły, okazały
się poza tym finansowo do zaakceptowania, nawet na studencką kieszeń. W czasie
podróży prowadziły bloga, gdzie można znaleźć więcej informacji na temat ich
przeżyć i przygód.
1.Czy
to była wasza pierwsza podróż do Indii? Skąd pomysł, żeby tu
przyjechać? Jakie były wasze oczekiwania?
Tak to była nasza pierwsza podróż do Indii.
Skąd pomysł - były tanie bilety :) Nie miałyśmy wielkich oczekiwań. Maryśka
chciała zawsze tam pojechać natchniona opowieściami swojej mamy, która
podróżowała tam jeszcze na studiach.
2. W
jakim okresie byłyście w Indiach, czy to był dobry czas na zwiedzanie?
(temperatura, pora deszczowa), jak długo trwała wasza podróż?
Byłyśmy przez cały luty. To dobra pora na
zwiedzanie Indii północnych i środkowych (na południu nie byłyśmy). Chociaż
wysoko na północy było jeszcze dosyć zimno - kurtki zimowe się przydały:)
3.
Jakie miejsca zwiedziłyście, które z nich mogłybyście polecić, które nie warte
są oglądania?
Jaisalmer
i Pustyhię Thar- my trafiłyśmy na końcówkę Festivalu
Pustyni i bardzo nam się podobało.
Bikaner
i Deshnok - Świątynia Szczurów godna uwagi ale oprócz
niej nic tam nie ma i jeśli mamy napięty grafik to można ją ominąć bo jest nie
po drodze.
Amber
Town - przedmieścia Jaipuru - miasteczko nie
wspominane w przewodnikach a bardzo urokliwe, znajduje się tam wiele Świątyń
(każda ku czci innego Boga), można również poobcować z małpami które nie są
jeszcze skażone turystami tak jak te w Świątyni małp w Jaipurze.
Amritsar - Złota Świątynia i granica z Pakistanem - polecamy!
McLeond
Ganj- warto tam pojechać bo miasteczko ma swój
specyficzny klimat- przesiąknięty Tybetem, no i te Himalaje...
Agra - Tadż Mahal - głupio nie zobaczyć, ale strasznie drogo.
Khajuraho - typowo turystyczne miejsce więc trzeba uważać na naciągaczy,
polecamy Lassi Corner!
Varanasi - punkt obowiązkowy w każdym przewodniku, my się pod tym podpisujemy.
Bombaj - warto zobaczyć pralnię i dworzec, ale noclegi i riksze bardzo
drogie.
4. Plusy i minusy Indii. Co wam się tutaj
podobało a co nie?
Minusy: Strasznie męczący byli Hindusi, którzy na każdym kroku coś od nas
chcieli, albo namawiali na rikszę, albo do zakupów to znów chcieli robić z nami
zdjęcia… przez cały miesiąc nie przyzwyczaiłyśmy się do tego. Druga rzecz to
ogólny chaos, na ulicy przede wszystkim, ale dostrzegalny wszędzie. Nie byłyśmy
w porze upałów, ale gdzieniegdzie przeszkadzał nam smród. Biurokracja wszędzie.
Plusy: Bardzo tanie podróżowanie pociągami i autobusami też. Ogólnie ceny
przystępne dla każdego (nawet na studencką kieszeń).
Pogoda na plus (zwłaszcza że w Polsce była
zima:)) Otwartość i chęć udzielania pomocy przez hindusów.
5. Co powiecie o indyjskiej kuchni? Które potrawy
szczególnie przypadły wam do gustu?
Uboga
w składniki a bogata w przyprawy. Przypadły nam do gustu wszelkiego rodzaju
placki: ciapati, paraty kulhas itp.
6. Jak
poruszałyście się po Indiach? Jak oceniacie środki transportu (ceny,
dostępność, punktualność)?
Głównie pociągi i autobusy, ceny bardzo
przystępne, ale w przypadku pociągów często trzeba było z dużym wyprzedzeniem
rezerwować bilety, z autobusami nie było problemów, ale to mniej wygodny środek
transportu. Punktualność pozostawia wiele do życzenia :)
7. Jak
wyglądały wasze kontakty z Hindusami? Jak ich oceniacie? (chęć udzielania
pomocy, znajomość angielskiego, otwartość, interesowność).
Nie
można ich było nie napotkać, są wszędzie i zawsze znajdą się koło białego
człowieka z jakąś ofertą czy to riksza czy szal, czy zwykłe „what’s your name”
ciągle czegoś chcą. Z drugiej strony zawsze byli bardzo pomocni, nawet w
pociągu odstąpili nam prycze do spania jak nie miałyśmy własnych miejsc.
Korzystałyśmy też z couch-surfingu w Indiach i polecamy:)
W większości przypadków język angielski na
poziomie komunikatywnym, zaobserwowałyśmy też ich specyficzny „hinglish”.
Uzbroić się w cierpliwość, nastawić się na
spartańskie warunki (lepiej się pozytywnie rozczarować:)) Można zabrać jakieś
drobiazgi do rozdawania dzieciom np. długopisiki, często też Hindusi pytali nas
o polskie monety, można więc wziąć ze sobą trochę drobnego bilonu. Pamiętaj
żeby się targować! - oni to lubią i zawsze coś opuszczą z ceny :)
9. Czy planujecie kolejną podróż do Indii? Co
tym razem chcecie zobaczyć? A może ten kraj was zraził i nie chcecie już tu
wracać?
Na pewno
Indie nas nie zraziły, ale póki co nie planujemy kolejnej tam podróży, pewnie
następnym razem chciałybyśmy zobaczyć południe.
Świetny post:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcie z Jantar Mantar (to ostatnie).
OdpowiedzUsuńZ tymi monetami to jest tak, że oni widząc "białego" turystę liczą na przynajmniej 1 euro - a potem przewalutowują to sobie i mają całkiem ładny zarobek. Jak dostaną coś innego np. złotówki (co się u nich tak łatwo nie da sprzedać) próbują to odsprzedać innym "białym" turystom. Mi próbowali sprzedać banknot 10 zł w Kajuraho tacy właśnie "kolekcjonerzy".
rozdawanie dlugopisow czy innych drobiazgow uczy tylko żebractwa. do nastepnego bialasa te dzieciaki wyciagna lapke w oczekiwaniu na podobny prezent, jesli naprawde chce sie pomoc, warto wesprzeć jakas lokalna organizacje pomagajaca tym dzieciakom.. to prawda hindusi bywaja namolni...ale zazwyczaj w miejscach gdzie przewalaja sie tlumy turystow, rozpieszczeni latwym zarobkiem. polecam Indie Polnocno- Wschodnie, praktycznie zero bialasow i najwspanialsi ludzie świata :)
OdpowiedzUsuń“pz” twój komentarz bardzo mi pasował do posta “Czy mieszkanie w Indiach znieczula na biedę” dlatego pozwoliłam sobie tam go skopiować i coś dodać od siebie. Czy znasz jakies organizacje w Indiach, które bys polecił jako prowadzone uczciwie i rzetelenie?
OdpowiedzUsuńhej! nie znam takich organizacji. chcialem tylko podac alternatywe rozsadna dla kogos kto chce pomóc, a jak bardzo bedzie chcial to sam znajdzie. uwazam ze rozdawanie na prawo i lewo prezentow w Azji rozpuszcza ludzi "po co pracowac skoro przyjdzie bialas i da". nakreca to chora spirale. tak jest we wszystkich turystycznych miejscach w Indiach. dlatego polecilem Indie Polnocno- Wsschodnie, w Assamie czy Meghalaji bialy jest traktowany jak gosc, bez nagabywania zadnego, pewnie dopoki nie przyjada turysci z torbami pelnymi dlugopisow i cukierkow do rozdawania ;) pozdro
OdpowiedzUsuńpz - swieta slowa, to co napisales :)
OdpowiedzUsuń