Indyjskie przyprawy |
9 lutego 2010 roku rozpocząłem moją podróż po Azji. Wtedy ważyłem 123kg.
Dzisiaj
ważę 83kg. Schudłem 40 kg!!!!!!!
Tak, to
naprawdę jest możliwe.
Nie używałem żadnych środków "dopingujących",
żadnych czarów ani cudownych diet.
Po prostu
wybrałem się w podróż po Azji a jej pierwszym
etapem były Indie.
Dlaczego
zacząłem pisać o moim odchudzaniu i dlaczego dopiero po 2 latach?
Moja
otyłość była największą zmorą mojego życia. Walczyłem z nią, wygrywałem małe
potyczki i przegrywałem wojny, stając się coraz grubszy.
Schudnięcie
40kg to największy sukces mojego życia. Chciałbym, żeby był inspiracją i
źródłem wiary dla tych, którzy walczą z otyłością.
A
dlaczego tak późno? Na początku w ogóle nie wierzyłem, że się uda. Kiedy
zaczęły pojawiać się efekty, obawiałem się, że są tylko chwilowe. No i nie
wiadomo było, czy uda się to utrzymać, a nie
było łatwo. Przechodziłem okresy permanentnego głodu, euforii wynikającej ze
wskazań wagi, załamania i żarłoczności, dumy z postępów a nawet kryzys
zdrowotny.
Ta podróż
zmieniła całkowicie moje życie, a przede wszystkim zmieniła moje nawyki żywieniowe.
Założyłem
sobie, że jem 3 razy dziennie i nic więcej. Zero ciastek, lodów, przekąsek,
chipsów, cukierków.
Ale
trzeba to wyraźnie podkreślić: mogłem się kontrolować tylko dzięki temu,
że nie było w zasięgu lodówki!
Jedzenie
w indyjskich restauracjach, dla Hindusów (bo te dla turystów maja całkiem inne
ceny) jest bardzo tanie.
Pierwszym
poznanym indyjskim daniem była masala dosa, czyli taki jakby nasz
podpłomyk, ryżowy placek + nadzienie ziemniaczano cebulowe + sos kokosowy, to
wydatek rzędu 30-40 RS (2-3 zł).
Ale czy
głodny człowiek może sobie takim czymś pojeść? Otóż tak! Jeżeli nie ma innego
wyjścia.
Oczywiście
początek był trudny, bo żołądek przyzwyczajony do innej treści i innej
objętości.
I wtedy
zacząłem się zastanawiać, jak to jest z
tym jedzeniem. My w Europie jemy.... wszyscy wiemy jak i ile jemy. W Indiach i
Nepalu wielu jest takich, którzy jedzą ten podpłomyk, czasem bez wkładki, a na
kolację ryż z soczewicą i żyją. Dla młodego człowieka w okresie
wzrostu to zdecydowanie korzystne nie jest, dlatego mieszkańcy tych krajów są
niscy i drobni. Ale my nie jesteśmy niscy i drobni, ale jemy jakbyśmy byli w okresie intensywnego wzrostu.
Oczywistym
jest, że organizmowi potrzebne są witaminy, białka i tłuszcze. Ale nie w
takiej ilości jaką my ją dostarczamy!!!!
I to
jest moja pierwsza rada dla szczupłych inaczej - jeść mniej!
Na
początek ograniczyć porcje. Nie robić sobie dokładek. No bo cóż to za
odchudzanie, jak weźmiemy sobie na talerz niewiele, ale potem dołożymy 3 razy?
Mnie było o tyle łatwiej, że jedzenie w knajpach ma to do siebie, że dokładek
nie ma i już. Tym którzy stołują się w domu pozostaje silna wola i zdrowy
rozsądek.
W Agrze w
restauracyjce w pobliżu Taj Mahal odkryłem spring rolle - danie pochodzące z
Chin, to warzywa, opcjonalnie z kurczakiem zawinięte w chrupki podpłomyk z mąki ryżowej. Bardzo smaczne. I znów to samo pytanie: czy tym można się
najeść? Na początku nasz organizm domaga się więcej, ale z czasem
przyzwyczajamy się do mniejszej ilości jadła.
W początkowym etapie podróży był duży problem
ze śniadaniami i kolacjami.
Hinduski kupujące pomidory |
Przyzwyczajony
do polskiego wariantu chleb z masłem+ser+szynka/kiełbasa, w Indiach przeżyłem
spore rozczarowanie. Chleb tylko tostowy, smakuje jak trociny. Masło bardzo
trudno dostępne i stosunkowo drogie. O serze żółtym i
wędlinach można po prostu zapomnieć. Nie ma i już. Są tylko żywe kury, które
rzeźnik po wybraniu ofiary morduje na twoich oczach. Jakoś nie mogłem się
przemóc. No i co zrobić z taką surową kurą, przecież nie mam kuchni....
Pozostało
jedzenie chleba tostowego z pomidorem, ogórkiem i cebulą. Masło opcjonalnie,
jeżeli udało się go kupić, jak nie to jogurt naturalny. Czasem czosnek lub
papryka dla smaku. No i okazało się, że to daje efekty.
Druga
wskazówka dla szczupłych inaczej. Na śniadania i kolacje chleb z warzywami.
Zamiast
masła najlepiej jogurt naturalny. Pomidory, ogórki, szczypiorek, cebulka,
rzodkiew, papryka. To wszystko nie kosztuje wiele, a jakie zdrowe!!! Oczywiście
można posolić i popieprzyć albo popaprykować, żeby jakiś smak miało.
Po
pierwszych 2 tygodniach musiałem przesunąć mój pasek o 2 dziurki! To działa!!!!!
Później
na 2 tygodnie pojechaliśmy do Nepalu. Narodowym daniem Nepalczyków jest dal
bhat, czyli ryż z soczewicą.
I tu
ciekawostka: mieszkańcy Azji nie solą ryżu. Nie wiem dlaczego, może uważają, że
wystarczająco dużo smaku jest w dalu albo masali...? Soczewica ma jakiś dodatek
warzywny, albo nie. Cena i zawartość zależy od wysokości na jakiej się
znajdujecie. Na wysokości Pokhary i Kathmandu (stolica Nepalu) to jakieś 100
NRS (ok 4 zł), jak już się wejdzie na jakąś górkę to 150 NRS (6zł), a podczas
trekkingu na Annapurnę nawet 400 NRS. Ja oczywiście na żaden Mont Everest się
nie pchałem, ale zdobyłem Sarangkot (ok. 1500m) i kilka okolicznych górek wokół Pokhary.
Trzecia
wskazówka dla szczupłych inaczej. Dużo ruchu.
Już
słyszę to marudzenie, że ja nie mam czasu na siłownię. Ale może spacer albo
krótki jogging wieczorkiem. W Kambodży i Nepalu bardzo popularna jest gra w
badmingtona. Może wycieczka na weekend w Beskidy? A może jednak basen?
Dla
podróżnika sprawa ruchu jest prosta. Codziennie, albo co kilka dni trzeba
wrzucić na plecy 20 kg (tyle miałem na początku) i w drogę. Nawet jak nie
chodzi się pod górkę, wierzcie......to na prawdę działa.
Nasz przyjaciel przygotowuje chowmin |
Drugą
narodową potrawą Nepalczyków jest momo. Są trzy wersje:
wegetariańskie, wołowe i kurzęce. To coś, jak nasze pierogi podawane z ostrym
sosem chilly. Czy da się chudnąć po pierogach? Oczywiście, to zależy ile ich
się je (przeciętna porcja to 8szt). Ale momo jakoś nie stało się moją ulubioną
potrawą (za pierogami też nie przepadałem), a powodowało tak szybki "obieg
materii" w moim organizmie, że ......miewałem po nich bardzo orzeźwiające
przeczyszczenia.....
W Nepalu
spróbowałem po raz pierwszy chowmin - potrawa pochodzącą z Chin. Cebula,
drobno pokrojona kapusta i zielona papryka podsmażone do miękkości na
niewielkiej ilości oleju, na to rzucony makaron (uprzednio ugotowany - al
dente). Sól, pieprz, masala, sos sojowy, odrobina octu i jak ktoś lubi,
ketchup.
Tanie,
szybkie danie, mało kalorii w wersji veg. Można też z mięskiem, ale ilość tego
mięska z reguły jest śladowa - Nepal to biedny kraj. Bardzo lubię to danie,
później kiedy był dostęp do kuchni robilismy różne wariacje na temat chowmina:
z paluszkami damy (okra), pomidorami a nawet bakłażanami.
Wyjeżdżając
z Nepalu zakończył się 1-szy miesiąc podróży.
Waga
pokazała 116kg. 7
kg w jeden miesiąc!!!!!
Nawet dieta
kopenhaska nie dała mi takich efektów jak dieta azjatycka ;-)
gratuluję efektów, tak trzymać
OdpowiedzUsuńpieczywo z warzywami jem na śniadanie, może dlatego, że jestem bardzo zafascynowana Azją i będąc tam czuję się, jak u siebie w domu, nie dziwi mnie to skoro Chińczycy nie mogą zrozumieć tego, że moja mam nie jest Azjatką :-)