Napisać tak otwarcie, że się nie lubi Hongkongu to prawie jak włożyć kij w mrowisko i pewno się odezwą głosy typu:
‘tyle osób marzy, żeby tam jechać, a tej się nie podoba! No ale każdy ma prawo do własnych opinii, odczuć i relacji, więc nie zawaham się ich napisać.
Odpowiadając na tytułowe pytanie - dlaczego nie polubiłam Hongkongu:
- bo nie przepadam za miejska dżunglą, wolę ciszę i piękno natury;
- bo nie lubię przepłacać tylko dlatego, że jestem w dużym mieście;
- bo nie lubię pokoi hotelowych wielkości schowka na szczotki, za które w sumie płacimy niemało bo 100 -150 zł;
- bo mieszkam w Azji od 10 lat więc uliczne markety mnie już nie zachwycają i nie przyjechałam tutaj na zakupy, zobaczyłam Ladies market, Apliu Flea market, Bird market, Fish Market, Flower Market i na słynny Temple Street market nocą już nie miałam ochoty, tym bardziej, że deszcz padał.
- bo mieliśmy kiepską deszczową pogodę chociaż był maj;
- bo przyjechałam w pewnej biznesowej sprawie, która nie wyszła, gdyby nie to pewno bym się do Hongkongu nie wybrała.
No więc Hongkong mnie nie polubił i nie przywitał słoneczną pogodą. Ale ja też go nie polubiłam, więc jesteśmy kwita.
- Wszyscy mówią po angielsku, w porównaniu z naszym Xi’an w Chinach to był szok.
- Nocna panorama z brzegu Tsim Tsa Shui (w Kowloon) na Centrum, razem z pokazem świateł (codziennie o 20-stej). Nie może się nie podobać, trzeba przyznać, że robi wrażenie nawet mżawka mi nie zepsuła nastroju i widoków.
- Park w Kowloonie z flamingami, poszłam tam bo było blisko i chciałam trochę odpocząć od miejskiej dżungli, nie spodziewałam się nawet, że zobaczę tyle flamingów, zrobiło się pięknie i różowo.
- Doskonale zorganizowany transport miejski. Z kartą ‘Octopus’ (którą płacisz wszędzie i nie musisz szukać dokładnie odliczonych drobnych) przemieszczanie się po mieście jest przyjemne i bez problemowe. Chociaż przy zwrocie karty na lotnisku, okazało się, że depozyt (150 HND) zmniejszył się nagle o 9 dolarów, a na drugiej karcie o 11. No dobra, jakoś przeboleje, że nikt nas nie poinformował o kosztach używania karty, ale dlaczego za jedną kartę jest 9, a za drugą 11?
- Ponieważ jedna karta kupiona była przed 1 kwietnia, a druga po - poinformowała nas Pani w okienku. Co?? przecież przylecieliśmy 5 maja i w tym samym dniu kupowaliśmy obie karty ... i tak tu się dochodź o każdego dolara, gdzie wszędzie próbują coś ugrać na biednym turyście.
- Dodaje też swoją gwiazdkę do Michelinowych za pyszne Dim Sum i baked buns with BBQ pork w Tim Ho Wan. Jest to sieć restauracji, która co roku dostaje gwiazdki Michelina za pyszności jakie serwuje. To niemalże obowiązek, żeby tak zajrzeć, a najlepiej wybrać pierwszą z restauracji jaka powstała w Hongkongu z Kowloonie. Jak widać na zdjęciu, najpierw trzeba odstać w kolejce, bo chętnych dużo, a potem już zajadać.
- Zapewne spodobałby mi się widok z Victoria Peak, gdybym coś widziała poza mgłą ...
- Największy na świecie siedzący Budda Tian Tian na wyspie Lantau też podobno jest piękny, jeżeli go widać, my nawet nie pojechaliśmy z powodu pogody.
Do wrażeń negatywnych z pobytu dołożyła się jeszcze niemiła właścicielka hotelu w Kowloonie.
KULTOWE NOCLEGI w Chungking Mansions w Hongkongu.
Wybierając budżetowy hotel w Kowloonie nawet nie wiedziałam, że trafię do słynnej atrakcji turystycznej - podobno najbardziej zaludnionego miejsca w Hongkongu, a może i na świecie.
- Poza noclegiem można tam znaleźć niemalże wszystko zaczynając od hinduskiego jedzenia, a kończąc na podróbkach Rolexa.
- Mieści się tam około 160 hosteli, prowadzonych najczęściej przez hindusów z Pakistanu, Indii, Nepalu i Birmy. My akurat trafiliśmy na bardzo niemiłą właścicielkę z Pandżabu, która zaraz na wstępie próbowała podnieś cenę jaką oferował booking.
- To właśnie tam znajdziecie pokoje wielkości schowka na szczotki, w którym często mieści się tylko łóżko.
- Tylko tutaj windy do których stoi się w długich kolejach :)
- Jeżeli chcecie wymienić pieniądze, najlepsze ceny znajdziecie w Chungking Mansion.
- To miejsce nazywane jest międzynarodowym gettem, gdzie mieszka tysiące imigrantów z całego świata, znalazłam informację, że co roku przewijają się tam 120 narodowości. Wszyscy przyjeżdżają 'za chlebem', a Hongkong daje możliwości, chociaż oferuje kiepskie warunki, pokoje bez okien, spanie na podłodze, ale daje zarobić.
Jak już to wszystko wiecie to teraz trzeba obejrzeć film 'Chungking Express' hongkońskiego reżysera Wang Kar-Wai’a, ja mam taki zamiar ;-)
Chungking Mansion |
Hongkong mnie nie zachwycił, po raz kolejny udowodniłam sobie, że duże miasta to nie moja bajka. Przedkładam naturę i przyrodę nad wieżowce i super sky trainy.
Ja uwielbiam miejską dżunglę, więc myślę, że by mi się spodobało :D
OdpowiedzUsuńTo miejsce właśnie dla takich ludzi jak ty ;-)
Usuńmoze troszeczke off topic ale wciaz w kwestii "podobania" ;) w jakim kraju w którym pracowaliście można by powiedzieć, że jest najlepszy pod względem równowagi pomiedzy pracą a czasem wolnym? czyli tzw life balance ! chodzi mi o to, który kraj oferuje najwiecej pod tym wzgledem? gdzie mozna spokojnie pracowac i jeszcze spokojniej korzystac z uroków kraju i życia w tym kraju? Ja mam za soba doświadczenie z Tajlandii i Chin ale nie mam np Indii, Nepalu czy Vietnamu. Pomiedzy Chinami i Tajlandia to Tajlandia wypada znacznie lepiej (pogoda, jedzenie, dostepnosc jezyka, uslugi) ale w Chinach wiecej sie zarobi tyle, ze to nie jest kraj do mieszkania na lata. Prosze o Wasza opinie
OdpowiedzUsuńMamy identyczne wnioski. Chiny- wysokie zarobki, ale to nie jest kraj "do mieszkania".
OdpowiedzUsuńTajlandia- zarabia się mniej, ale żyje się znacznie lepiej. Nepal i Indie należy zdecydowanie pominąć w tym zastawieniu, bo tam nie da się w ogóle mieszkać.