W przewodniku
po Tajlandii przeczytaliśmy, że w tym kraju nie jest dobrze widziane okazywanie
złości, zdenerwowania czy agresji. Złotą zasadą Tajów jest ukrywanie wszelkich
trudnych sytuacji, skrępowania za maską uśmiechu.
Rzeczywiście
jak się tu przyjeżdża od razu rzuca się w oczy, że jest to naród, który ciągle się uśmiecha. Szczerze
czy nie szczerze to już inna sprawa.
Takim wiecznie
uśmiechniętym okazał się nasz gospodarz w Mae Hong Son.
Ciekawy człowiek, który przez 20 lat był mnichem buddyjskim, a teraz zajmuje się wieloma sprawami na raz, prowadzi biuro turystyczne, wykłady na temat ekologicznych upraw, spotyka się z mieszkańcami wiosek, którym proponuje zakładanie np. pszczelich uli. To tylko kilka z jego profesji, poza tym dobrze mówi po ang., co jak już zdążyliśmy zauważyć jest rzadkością wśród Tajów. A że lubił sobie pogadać, to tak jakoś często z nami przesiadywał.
Rzekoma solenizantka |
Tajski grill |
Impreza w
językach mieszanych, my do siebie polsku, oni do siebie po tajsku (oprócz
gospodarza nikt ani słowa po ang) i w między czasie co nieco z naszym
gospodarzem w języku ang. Była jakaś tajska odmiana grilla, trunki rozmaite i
tak sobie gadu, gadu.
Na drugi dzień
nasz gospodarz znowu nas odwiedził i ku naszemu zdziwieniu stwierdził:
-to dzisiaj
robimy twoje urodziny!
-ale Rajski
nie ma dzisiaj urodzin?!
- nie szkodzi,
ta dziewczyna wczoraj też nie miała.
- jak to nie
miała? To my jej Happy Birthday śpiewaliśmy , toasty wznosiliśmy, a ona nie
miała urodzin?
I tu
dowiedzieliśmy się, że w języku tajskim słowo birthday przypomina im coś w
rodzaju „zjedzmy coś”, czy „chodźmy coś zjeść”.
I tak sobie zrobili mały żarcik z „falangów”. No ale wcale się nie
obraziliśmy, a urodziny Rajskiego oczywiście się odbyły, bo jak tu zmarnować
taką okazje, urodziny rzecz święta...
oooo i to mi się podoba....można przecież obchodzić urodziny po polsku, pózniej po tajsku i koniecznie po hindusku i juz życie jest piękniejsze..:)
OdpowiedzUsuńPo hindusku to musiałoby być bez mięsa i bez alkoholu, chyba, że tak w ukryciu, pod stołem...
OdpowiedzUsuńwlasnie czytam czytam i az zglodnialam i sama sobie zaraz zrobie "urodziny" ;-) pozdrawiam was!!!
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane, zgłodniałam, więc sobie urodziny zrobiłam haha... Pozdrawiamy i do zobaczenia już niedługo ;-)
Usuńno to wszystkiego najlepszego
OdpowiedzUsuńw takim razie ja miałem urodziny w sobotę ;)
To w takim razie tez życzymy wszystkiego dobrego, a urodziny Choiraka kiedy wypadają ;-)
Usuńdzięki choirak miał jakiś miesiąc temu nawet torta dostał w postaci kebaba ;)
UsuńA co to za zolty plyn w reklamowce, na stole (na trzecim zdjeciu)?
OdpowiedzUsuńTo jest rosołek. Tajski grill jest kompletnie inny od naszego, oni stawiają na stole (!) taki gliniany nocnik, w którym robi się ognisko, to ognisko przykrywają blaszaną czapką dziurami, widoczną na tym samym zdjęciu. Wlewają tam ten właśnie rosołek aż do poziomu dziurek, a do rosołku dorzucają świeże warzywa. Mięsko kładą na dziurki, w ten sposób sok z mięska spływa do rosołku, pycha. Bardzo mi ten wynalazek się podoba.
UsuńDziekuje za odpowiedz. Wlasnie z samych zdjec trudno bylo wywnioskowac gdzie ten grill ;-).
Usuń