Legenda

środa, 18 stycznia 2012

OPOWIEŚCI INDYJSKIE cz. 3 "Święte Indie czyli życie w ashramie"


    ASHRAM (aśram) oznacza pustelnie, miejsce odosobnione, gdzie człowiek w ciszy i spokoju
 może medytować, poczuć kontakt z siłami wyższymi, duchowymi, z Bogiem. Takie miejsca istniały w Indiach od zawsze, kiedyś były to rzeczywiście pustelnie teraz to dobrze zorganizowane ośrodki wręcz instytucje związane z jakimś duchowym przywódcą.
Świętości w  Indiach nie brakuje: 30 tysięcy hinduskich bogów na każdą okazje, porę roku
 i okoliczność, wszechobecne duchy plus Bóg chrześcijański, muzułmański, buddyjski, do tego dochodzi świętość roślin i zwierząt wg. animistów, wreszcie setki "świętych mężów" i duchowych przywódców.
Ludzie przyjeżdżają do Indii nie tylko jako turyści ale czasami jako pielgrzymi szukający wewnętrznego
spokoju, wyciszenia umysłu i znajdują czego szukają.
Uczą się inaczej patrzeć na to co ich otacza, uczą się medytacji, życia w zgodzie z naturą i samym sobą. Czasami znajdują też fascynację swoim guru, zmieniają swoje życie tak bardzo, że już nie chcą stąd wyjeżdżać, zostają na lata, żyjąc w ashramach.
 Tak stało się w przypadku Ani, którą poznaliśmy w Mumbaju. Pierwszy raz przyjechała do Indii 10 lat temu, weszła w krąg uczniów Sai Baby i tak już została. Twierdzi, że w jego obecności czuła tak wielką energie i przyciąganie, że nie potrafiła i nie chciała wyjeżdżać, czuła że guru mówi specjalnie do niej i patrzy tylko na nią, czuła się jak zahipnotyzowana w jego obecności. Stopniowo zaczęła radzić sobie ze swoimi problemami, kompleksami a teraz czuje się silną osobą. O Sai Babie opowiada z niesamowitym entuzjazmem i ekscytacją. Jego śmierć w kwietniu 2011r. była głębokim przeżyciem nie tylko dla Ani ale też tysięcy jego wyznawców.
Sathya Sai Baba, który uważał się za drugie wcielenie Pierwszego Sai Baby miał i ma tyleż samo zwolenników co przeciwników. Sceptycy oczywiście nie wierzą w jego cudowną moc tworzenia przedmiotów,  prawdą jest, że nigdy nie zostało to udokumentowane ani udowodnione, chociaż telewizja na świecie pokazywała jak na ręce Sai Baby pojawiają się łańcuszki, pierścionki, zegarki, które potem rozdawał wiernym.
Nadal istnieją ashramy założone przez Pierwszego Sai Babę, które podważają istnienie kolejnego wcielenia, ale czy nie chodzi tu o przyciągnięcie wiernych, a za nimi pieniędzy? Czy ważne są dywagacje na temat, który guru jest bardziej prawdziwy i bardziej święty? Sai Baba, Aurabinda czy może, któryś z setek innych?
Sathya Sai Baba przed śmiercią zapowiedział przybycie kolejnego swojego wcielenia, wyznawcy oczekują z utęsknieniem a sceptycy twierdzą, że biznes musi trwać dalej i pieniądze muszą płynąć, więc musi być kolejne wcielenie.
    Ashramy znajdują się w każdym większym mieście w Indiach. Dla przeciętnego turysty ważną informacją może okazać się fakt, że jest to miejsce gdzie można za na prawdę niewielkie pieniądze przenocować, czasami za darmo coś zjeść i nie trzeba się od razu przyłączać do wyznawców jakiegoś guru.
 Zawsze w takich sytuacjach znajduje się grupa osób, która wykorzystuje to jako miejsce taniego pobytu,
 darmowego żywienia lub kiedyś sposobu na indyjską wizę. Piszę "kiedyś" bo obecnie już nie są wydawane
pozwolenia na tzw. "ashramowa wizę", co więcej ci którzy od lat żyją w ashramach mają teraz często problemy z policją, ponieważ władze doszły do wniosku, że przebywają nielegalnie. Przedłużenia pobytu, które kiedyś były oficjalnie wydawane nagle przestały być uznawane, ale to już inna indyjska opowieść.
Mieszkając w ashramie należy uiszczac określony wkład pieniężny zależny od tego np. gdzie się chce mieszkać, indywidualnie czy w dormitorach, można brać udział we wszystkich spotkaniach duchowych, modlitwach, jogach, korzystać z biblioteki, ze zbiorowej stołówki. Można zaangażować się w różne prace na rzecz społeczności ashramowej, robi się to na zasadzie wolontariatu. Ashram jest taką enklawą oddzielającą mieszkańców od życia wokół, poza murami. Ania mieszkając w Puttaparti (najbardziej znanym ashramie Sai Baby) prawie 10 lat,  nie zwiedzała w ogóle Indii, poza Mumbajem i Chenai nigdzie nie była, nie ciągnęło ją do tego, wystarczyło jej życie duchowe, które tam prowadziła.
Inny znany ashram znajduje się w Pondicherry, mieszka tam sporo Polaków, przyjeżdżają również z Polski wycieczki wyznawców Sai Baby.Powstało tu również w 1968r. na bazie ashramu futurystyczne miasteczko Auraville założone przez Paryżankę nazywaną Matką, obecnie to wielka instytucja naukowo duchowa, która przyciąga tysiące ludzi z całego świata.
Życie tam wygląda podobnie jak w każdym ashramie, ale dołożono jeszcze pewną hierarchie wśród mieszkańców zależną od długości bycia "Auravilcem", wpływa ona na opłaty za pobyt oraz posiadanie przywilejów i chcąc nie chcąc klasyfikuje ludzi mieszkających tam.
Duże i znane ashramy znajdują sie też w Rhishikesh, Pune, Mumbaju.
    Mieszkańcy ashramów oraz ci, którzy je tylko odwiedzają przynależą do różnych religii, nauki tam głoszone są bardziej filozofią życia niż religią, zbliżoną w swoich treściach do buddyzmu. Pewne prawdy są uniwersalne i ponad religijne. Przywódcy duchowi nauczają, że należy miłować wszelkie stworzenia, pomagać innym, mieć szacunek dla wszelkiego życia co wiąże się ze ścisłym wegetarianizmem. Jednocześnie należy wyrzec się świadomie własnych pragnień, nasze ciągłe dążenia, próby zdobycia czegoś, posiadania są tym co nas unieszczęśliwia i ogranicza więc najlepiej się ich pozbyć, podobnie jak przywiązania do rzeczy materialnych. Jest to buddyjska filozofia życia, która proponuje praktyczny sposób na moralne życie. Na końcu tej drogi wierzących czeka całkowity spokój i wygaśnięcie wszelkich pragnień.
O ile ta część nauk jest dla mnie akceptowalna i zrozumiała to już dalsza część przypomina Matrix.
Słuchając Ani, która opowiadała co naucza Sai Baba moja osobowość, jaźń czy jak oni ją tam nazywają zaczęła krzyczeć, że coś chyba jest nie tak!
Sai Baba twierdzi, że życie każdego z nas oraz wszystko wokół nas to iluzja, a wszystko co się dzieje jest ustalone i zaplanowane. Jedyny rzeczywisty jest Bóg, siła wyższa, jestestwo, które jest w każdej istocie żywej i w każdym przedmiocie, każda osoba i każdy przedmiot jest Bogiem. Wszystko co nas spotyka, co widzimy i czujemy to tylko efekty działania naszego umysłu i wyobraźni, nie są realne...
Mój mały rozumek tego nie pojmuje, co więcej buntuje się przeciwko takiemu rozumowaniu.
Ale pomijając tę sferę oraz cuda stwarzania biżuterii, można przyznać, że atmosfera "świętych Indii", nauki medytacji, wyciszenia umysłu pomaga na zabiegane i skołatane życie.
Ludzie często przed czymś uciekają albo za czymś gonią i czas kiedy mogą się zatrzymać, uspokoić jest zawsze cenny.
Może to być klasztor buddyjski, ashram lub jakaś własna prywatna pustelnia. Indie kuszą takimi miejscami świętymi, tajemniczymi, magicznymi, chcemy doświadczyć czegoś wyjątkowego, oświecenia, dotknięcia więc szukamy. Ilość osób podążająca za nauczycielami (guru) stale rośnie, rośnie też ilość guru. I jeżeli ktokolwiek czuje się z tym lepiej, odmienia swoje życie, staje się silniejszy, spokojniejszy to chwała ashramom i Świętym Indiom!

1 komentarz:

  1. Wlasnie trafilam na Wasz blog i wspaniale sie go czyta! Nie mieszajcie prosze Sai Baby i buddyzmu...nie istnieje tez taki wytwor jak buddyjski bog :(

    OdpowiedzUsuń